Zaczęło się! Znowu czerwona kropka, znów wędrówka. Tym razem z kompanami – Rafał, Sunny i Leśka. Same wesołe mordki, więc zapowiada się przaśnie. I Góry Świętokrzyskie, których jeszcze nigdy nie powąchałem. Poniżej serwujemy film oraz dziennik wyprawowy z dwóch pierwszych dni.

GSŚ – dzień 1.
Kuźniaki będą naszą upragnioną metą, więc tam zaparkowaliśmy samochód, który zawiezie nas do domu. To jednak dopiero w niedzielę. Na start do Gołoszyc dostajemy się straszliwe burżujsko, bo przy pomocy taksówki. Oba pieski ponad godzinną jazdę przetrwały dzielnie, ale pozostawiły po sobie taką ilość sierści, że pan taksówkarz raczej nie był pocieszony. Niestety, pieski nie są zbyt biegłe w filozofii Leave No Trace. Zrzucają sierść, zostawiając po sobie ślady. Nic to, docieramy do Gołoszyc, gdzie zwyczajem szybko drepczących podróżników liżę startową kropę. Ruszamy ruchliwą i głośną drogą nr 74. Byle z niej zejść. Po około półtora kilometrze trafiamy na alejkę pośród pól. Jest 17:30, żegna nas zachodzące słońce. Pejzaże podobne do tapety z Windowsa – pagórkowate pola, zasiane lub zaorane od linijki, w oddali las i słońce. ☀️ Piękne, przestrzenne chwile. Zanim weszliśmy do lasu na drodze wita się z nami polujący na polach kot, bażant i lecącą bez opamiętania sarna. Yeaaah, znów ten czas złączenia się z naturą, obcowania z nią w opór i bez opamiętania. Cudowne! 🐶 Wchodzimy w pasmo Jeleniowskie, czyli las i od razu ciemnica. Jeszcze prawie godzinę udaje nam się iść bez czołówek, ale jak szlak staje się grząski i błotnisty, to już lepiej jest widzieć dokładnie, co pod stopą. Regionalny PTTK ogarnął na częstych oznaczeniach szlaku znaczki fluorescencyjne, świecące przy świetle czołówki. Kapitalny pomysł i robota! 👏 Dziś robimy ledwie 9 km na rozruch, nie ma co zresztą śmigać po nocach, skoro 700 metrów od szlaku jest LEGALNE miejsce ogniskowe w strefie programu „Zanocuj w lesie”. Rozbijamy tarpy i kosztujemy trochę tej świętokrzyskiej dzikości. Rafał już słyszy chrumkanie koło obozu 🐗. Mija godzina przy świetle ogniska, psy rozłożone sielsko czerpią z niego ciepło. Jutro kolejny raporcik, stay tunned.
Dystans: 8,9 km ↗️ 251 m ↘️ 172 m
Piosenka dnia: „A kiedyś przyjdzie na Ciebie czas, a przyjdzie czas na Ciebie” (DM).

GSŚ – dzień 2.
Obudziłem się przed 5:00 i przez blisko dwie godziny nasłuchiwałem sobie dźwięków lasu. Po spakowaniu gratów i śniadanku na szlaku meldujemy się o 7:45. Złociste liście są jeszcze na drzewach, ale i wszędzie dookoła. Piękna, świętokrzyska jesień. Wchodząc na Szczytniak już się dobrze rozgrzewamy. Ten szlak jesienią jest fantastyczny, ścieżka intymna – na jedną osobę, nie ma tu nikogo, wszędzie każdy odcień żółci z liści. Schodzimy w dół by za chwilę znów podejść, tym razem na Jeleniowską. Wymyślam nawet motto dnia: „żyję by chodzić, schodzę by podejść”. 🤓 W pewnym momencie spostrzegam, że Sunny zaczyna mocno kuleć na jedną łapę. Szybki przegląd i wyciągamy ostry kieł z jakiegoś ostrokrzewu czy innej dzikiej róży, wbity centralnie w opuszek. To dzielna Dziewczyna, bez mrugnięcia okiem i dalszego kulania lecimy dalej. Za Paprocicami i Trzcianką jest już Świętokrzyski Park Narodowy. Piękne, miejscami bardzo dorodne drzewostany jodłowe powodują, że podejście na Łysą Górę mija dość szybko. Klasztor mijamy szerokim łukiem i kierujemy się na sławetne gołoborze. Okazuje się, że bilet kosztuje 10 złotych i nie można z psami. Lekko zniesmaczeni, tym, że pobierane są opłaty za kilkusekundowe spojrzenie z platformy widokowej na gołoborze, którego w Karkonoszach mamy za free pod dostatkiem, rezygnujemy z tej atrakcji i kierujemy się na obiad do Huty Szklanej. Po blisko godzinnej przerwie ruszamy na Kakonin, gdzie przed bramą ŚPN na słonku czeka na nas pani z biletami za 7 złotych. Wchodzimy do parku i po 10 minutach wędrówki spotykamy na szlaku samotnie stojącego pana. To kontroler biletów. W życiu bym się nie spodziewał, że się komuś tak chce. 😉 Życzymy sobie miłego dnia i zaczynamy podchodzić na Łysicę. Meldujemy się na wierzchołku, gdy akurat nikogo nie ma. Pamiątkowa fotka i zaczynamy ciężkie zejście po kamolach do Świętej Katarzyny. Zauważamy tutaj, że cały ten szlak jest póki co mocno nacechowany elementami sakralnymi: co i rusz krzyże, kapliczki, oznaczenia drogi krzyżowej, Sanktuarium Świętego Krzyża, skąd przecież bierze się nazwa województwa. W Świętej Katarzynie (sic!) mamy dziś nocleg w obiekcie PTTK. Szczęśliwie pomęczeni słuchamy chrapania wymęczonych psiaków. 🐕
Dystans: 30,9 km ↗️ 1030 m ↘️ 1083 m
Czas: 9h15min (w tym przerwy).
Piosenka dnia: „Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew” (EG).