Spacer rozpoczęliśmy z samego rana w gęstej jak smoła mgle. Za Ovcarną szybko zdobyliśmy wysokość i wędrując czerwonym szlakiem byliśmy wręcz zatopieni we mgle. Przez ponad godzinę nie minąłem nikogo i – chyba wraz z nadchodzącym Halloween – wyobraźnia zaczęła podawać głowie pytania w stylu: ciekawe co by było, gdyby z tej mgły wyszła nagle charakterystyczna dla nurtu danse makabre zakaputurzona śmierć z kosą? Nad Małym Kotlem zaczęło trochę rozwiewać chmury i nareszcie coś się dało dostrzec. Doszliśmy do super chatki o nazwie Jeleni studanka, gdzie jest dobre miejsce do kimania (tylko drabiny na antresolę brak), źródełko z górską wodą i widoczki. Chwilę później weszliśmy na bardzo dyskretny żółty, który stromymi zawijasami sprowadził nas na dolinki. W sumie TO zejście z dwoma psami sprawiło, że zatęskniłem za tym cudownym, czeskim asfaltem. 😉 Doszliśmy więc do niebieskiego i asfalt wleciał jak na życzenie. Znów zaczęliśmy się piąć do góry, powoli, ale konsekwentnie. Po miejscu widokowym wskoczyliśmy na drogę na Małą Jezerną, która bardzo, ale to bardzo przypomina Góry Izerskie. Cały ten dzień to trochę taka krzyżówka podobna do terenów Karkonoszy, ale i Izerbejdżanu w drugiej części trasy. Swoje robi monokultura świerkowa. U Okenní štoly dostrzegam przed sobą sporą górkę i na jej szczycie widzę chodzących ludzi. Myślę sobie – nie no, na pewno to jakoś obejdziemy. 15 minut później dzięki schodom (niestety nieruchomym) byłem już na samej górze Dlouhé Stráně. To taki miejscowy welodrom (wypełniony wodą), gdzie pewnie czescy kolarze torowi sobie ćwiczą. 😉 Co warto zaznaczyć, był to 17. kilometr trasy i do tej pory spotkałem tylko 3 grupki turystów. Później było ich więcej, bo jak się okazało działał wyciąg. Schodząc czerwonym odbiłem na chwilę na zielony, gdzie jest Medvědí hora z fajną wiatką i miejscem widokowym na Rysiej Skale. Tutaj chyba siódmy raz tego dnia zaczął padać kapuśniaczek. Cały dzień to ubierałem kurtkę, a to chwilę później ją ściągałem. Później znów wskoczyłem na czerwony, którym spokojnie zszedłem sobie do Koutów nad Desnou. Tam na pożegnanie z czeską ziemią uraczyłem się smażonym serem oraz kofolą. 🥃🧀


Trasa: https://en.mapy.cz/s/goganavevo
Dystans: 23,9 km ↗️ 796 m ↘️ 1528 m