Trzy miesiące nie byłem w górach. Trzy miesiące… Gdzieś ta potrzeba rosła i rosła. Dodatkowo 2 lata nie stąpałem po czeskiej ziemi. I nagle zostały dwa dni wolne do rozdysponowania z urlopu, a przy okazji chciałem wykorzystać moment, kiedy jeszcze można do Czech. Nie wiadomo czy znowu nie zamkną granicy za jakiś czas. Padło na Jeseniki.

Start w Koutach nad Desnou i już znajomy klimat. Za dwa dni zjadą się tutaj górscy piwosze z całego świata (he, he) w ramach Beer Trekingu. Chwilę po starcie gubię szlak i trafiam na nęcisko z wysypanym chlebem i warzywami pod samą amboną. 😟 Lecę na Pradziada, to dziś kulminacja wycieczki. Nie ogarnąłem wcześniej, że ponad połowa trasy będzie szła asfaltem. Nic to. Po kilku kilometrach robię skok w bok, odbicie ok 1 km na Wodospad na Borowym Potoku. Ścieżka gęsta, mocno przypominająca Bieszczady. Akurat równy rok temu moczyłem tyłek w podobnym bieszczadzkim potoku. Ahhh. Wodospadzik całkiem okej, zwłaszcza, że jest w dość dyskretnie umiejscowiony. Razem z Sunny i Leśką wracamy na asfalt do niebieskiego i powoli, bardzo powoli zdobywamy wysokość. Dochodzimy do dużego, sztucznego zbiornika wodnego. Po chwili przychodzą deszcze i zabawa zaczyna się na całego. Chowam portfel i komórkę głębiej, bo kieszenie spodenek są już mokre. Na ratunek przychodzi las, a wraz z nim podejście. Dystans – nie wiem – niecałych trzech kilometrów pokonywałem ponad godzinę. Potwornie długo. Ale zawijasy! Cały czas pod górę, po śliskich wystających korzeniach, przez powalone drzewa, ale za to w jakiej przyrodzie. Pradziad sprawia wrażenie faktycznie takiej starej, odschoolowej góry. Są duże kamienie pod stopami, są zarośla, jest strumień, jest dziko i w starym stylu. 😉 W gęsty las przez jakieś 3 minuty docierały pojedyncze promienie słońca po deszczu. A zaraz później masywne chmury zaczęły się przetaczać, tworząc duchotę i klimat lasu we mgle zarazem. Ostatnie półtora kilometra na Pradziada to znowu asfalt. Prężnie weszliśmy na vrchol punkt o 16:00. Po dwóch minutach na górze szybki odwrót w dół w poszukiwaniu jakiejś kwaterki na noc. Trochę było wkurzeń i perturbacji, ale ostatecznie po blisko dwóch godzinach szukania – jest dach nad głową, a to było szalenie ważne przy przeszłych i nadchodzących deszczach. Jutro dalsza eksploracja Jeseników. Bez sztywnego planu. Psia załoga LabTrekking wysyła moc psich całusów, he, he. 😘🐕🐕‍🦺🐶😚


Trasa: https://mapy.cz/s/fedudocora
Dystans: 18,7 km ↗️ 1077 m ↘️ 342 m
Piosenka dnia: „Albo ktoś z nas, albo ktoś od nich” (PxPx)