Oto jesteśmy! Na pierwszym stuprocentowo nizinnym szlaku. Takim, który oddaje cześć jednej z dłuższych rzek w Polsce – Pilicy. Punkt 11:00 rozpoczęliśmy na przystanku PKS w Krzętowie. Zapytacie: gdzie to? Łódzkie, mili Państwo. Trochę na południe od Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie zresztą jest meta szlaku. Zawiało mnie z psami w tereny dla nas kompletnie dziewicze. Pierwsze 4 km asfaltem i później prawie 10 km leśnych traktów. Szkoda, że ostatnie… Ale po kolei. Przez las do Chałup szło się nad wyraz przyjemnie, doceniałem każdy krok w leśnej głuszy, gdzie nie spotkaliśmy nikogo. Pełen nastawienia na przygodę ze wszech miar rozckliwiałem się nad pierwszą od sierpnia możliwością wyrwania się z domu na trzy noce, co automatycznie skutkuje wyrobieniem normy – trzecim szlakiem w tym roku. Za wspomnianymi Chałupami włazimy w ruchliwą szosę, którą pędzą TIR-y. Jest zielone pobocze, ale pukam się w czoło, bo kawałek dalej jest żółty w środku lasu, który idzie równolegle do naszej drogi, bez konieczności mijania się z rozpędzonymi ciężarówkami w odległości metra. I tak ten asfalt prowadzi nas do Przedbórza. W nim szybkie zakupy i asfalt… bez końca. Dopiero dobre 5 km za Przedbórzem dostrzegam pierwsze oznaczenie szlaku, które po raz ostatni widziałem w okolicy ronda w tejże miejscowości. Zacząłem mieć wątpliwości i wyrzuty do siebie, że nie pochyliłem się gorliwiej nad mapami. Czeskie mapy mówiły, że idę dobrze, polskie turystyczne (aplikacje), że szlak urwał się w Przedbórzu, a dalej – zachodnią stroną Pilicy idzie jeszcze jeden niebieski szlak, ale jest to warszawska droga św. Jakuba. Plułem sobie w brodę, że może trzeba było iść drugą stroną rzeki… W końcu jednak pojawiło się oznaczenie, pociągnięte raczej starym pędzlem w starych czasach. Na szlaku pieszym z reguły pozdrawiam pieszych uniesioną dłonią i mówię „cześć”. Tu mogłem jedynie pomachać do jadących prędko samochodzików. Trochę zgryźliwie zacząłem przebąkiwać, że to nie szlak rzeki Pilicy, a szlak samochodowy Przedbórz – Skotniki. 🤔 Przez kolejne 6 km pojawiło się tyle oznaczeń, że mógłbym je pewnie zliczyć na palcach jednej ręki. Zresztą, po co więcej, jak i tak nie zbaczamy z jedynej samochodowej drogi w regionie? Całą tę zgryźliwość czyści w głowie miejsce na nocleg, które znajduję obijając kawałek w kierunku rzeki. W kilka minut pod iglakiem staje namiot i palę bezpieczny ogień na piasku z widoczkiem na Pilicę. Taką asymilację z rzeką to ja rozumiem. W okolicznościach blasku i dających ciepło drew powstała ta relacja. Bez wątpienia – będzie kontynuowana. 😎
Dystans: 26 km
Czas: 4 h 52 min, bo chciałem postawić namiot przed zmrokiem. 🤗