Las o 7:00 rano jest najlepszy do obserwacji. No dobra, las o 5:00 jest jeszcze lepszy, ale nie mogliśmy coś wstać tak wcześnie. Na szlaku popylał przed nami zając, a przez cały dzień zaliczyliśmy sporo sarnich spotkań, czasem dość bliskiego stopnia. 🤗 Centrum osiedla Dalekie-Tartak zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie – zamontowana tam pompa wodna pozwoliła się trochę orzeźwić i zapełnić puste butle wodą. W Jaszczułtach obowiązkowa przerwa podsklepowa. Zaskoczyłem sam siebie, bo dosiadłem się do lokalnych miłośników rozmów o życiu i włączyłem się w żywe dyskusje. Morał tych dysput był taki, że Polska to piękny kraj, ale mało szanowany przez ludzi. Na wysokości Knurowca szlak poprowadzono przez babrzyska, dzikość wyczuwalna była na każdym błotno-pokrzywnym kroku. Dalej nie było lepiej, szlak bez widocznej ścieżki i oznaczeń na drzewach = błąkanie się w środku lasu i to nie za grzybami… Między Przyjmami a Brańszczykiem zapachniało Beskidem Niskim – polany, przestrzenie, pustkowia ze starymi drzewami owocowymi. Wysoka temperatura odebrała trochę radości z percepcji tych pejzaży. Tuż przed Brańszczykiem trafiłem na leżącego w rowie przy szlaku ŁOSIA! Chyba pierwszy raz w życiu. Podniósł powoli swe ogromne cielsko i zniknął w krzakach. W samym Brańszczyku załapałem się na nocleg pod namiotem na terenie jednej z agroturystyk. Dzięki temu podładuję się i zażyję dobra cywilizacyjnego w postaci prysznica. Gdy chciałem chwilę zagaić z gospodarzem, pozostawiona w namiocie Leśka ze swoim lękiem separacyjnym rozdarła ścianę naszego schronienia i teraz mamy wlot komarów na własne życzenie. 😑


Dystans: 35 km/68,5 km ⌛7h58min