Pierwszy raz wyskoczyłem w Izery bez odwiedzenia najbardziej przytulnej Chatki z najlepszymi naleśnikami pod słońcem. Za to delektowaliśmy się słabiej znanym, a w zasadzie nawet częściowo nieznanym Grzbietem Kamienickim. Skorzystaliśmy ze strefy „zanocuj w lesie” przy punkcie widokowym, z którego nocą można popaść w otchłań drogi mlecznej, roztaczającej się okazale nad głową. Posłuchaliśmy też kilku akcentów z trwającego rykowiska. Przekonałem się, że te góry wciąż jeszcze mają sporo nieodkrytych i nieznanych zakamarków. Definicja odpoczynku wspaniałego, a zarazem umocnienie uczucia do gór najbliższych sercu.