Wzgórza Włodzickie przywitały nas atakiem dużego pieska na nas (na szczęście blisko był opiekun) oraz szlakiem idącym przez pastwisko z byczkami, gdzie najpierw przeszliśmy łąkę poza szlakiem i wzrokiem byczków czyhających z dwóch stron, a później poznaliśmy właściciela byczków, który pożyczył ode mnie na chwilę kij trekkingowy w razie ataku tych rogaczy. Dowiedziałem się też jak sobie radzić, gdy byczkom nie w smak łażenie koło nich z pieskami… Góry Sowie pokazały nam swoje skały(!) i zielony las, a Wzgórza Wyrębińskie odsłoniły mroczne sztolnie, magazynownie, bunkry i strażnice. Te miejsca – ba, całe te góry – mają w sobie tyle mistycyzmu, wciąż nieodkrytych tajemnic i zagadkowości, że za każdym razem jak tam jestem, to aż dech zatyka. Niby sam z pieskami w lesie, a wokół jakby czuć coś w powietrzu…