Góry Krucze w swojej wiosennej i słonecznej odsłonie okazały się być idealnym wyborem na niedzielny trekking z psami. Wiedziałem, że będzie słonecznie, ale nie wiedziałem, że aż tak, że do teraz będą mnie piec spalone ramiona. Pobudka o 3:45, szybki wyjazd i od 6:30 już byłem z pieseczkami na szlaku.

Nie ma to jak się zgubić

Wychodzę z Uniemyśla, gdzie zaraz za zabudowaniami jest duża łąka. Po obu stronach ścieżki sarny. Przez pierwszych 5 km spotkałem ich naprawdę dużo (18-20 sztuk w pięciu różnych miejscach), włącznie ze stadkiem jeleni. Idę zielonym, granicznym szlakiem, gdzie da się poczuć, że jest się w górach. Tak sobie dobrałem trasę, żeby na początku porządnie się rozgrzać. Trasa tutaj nie jest najłatwiejsza – co i rusz szlak przecinają wiatrołomy i śniegołomy, przez co nie idzie się dobrze rozchodzić, bo trzeba kombinować z obejściami. 150 metrów za Przełęczą Wiązowną gubię się po raz pierwszy. Proste zejście czerwonym kolorem jest tak zamaskowane krzakami, że oczywiście idę gdzie indziej.

Na kolejnej krzyżówce zamiast trzymać się czerwonego, wchodzę na stromą ścieżkę wyżłobioną przez motocrossy. Mieli chłopaki odwagę jeżdżąc po takiej stromiźnie. Na szczęście po kilku minutach trafiam na szlak żółty, którym dochodzę do Krzyżówki BHP ze starą, klimatyczną wiatą. Od teraz traska staje się szalenie łagodna i widokowa. Zwyczajny leśny dukt, po którym sunie się aż miło.

Nieudeptany szlak żółty

Przed miejscowością Lipienica ładuję się na polną drogę z widokiem na Góry Wałbrzyskie. W Jawiszowie przechodzę mostkiem Zadrnę i próbuję iść żółtym, który mi się urwał, więc idę polami wzdłuż lasu. W poszukiwaniu cienia postanawiam wejść w las by przy okazji znaleźć żółty. Co się okazuje? Szlak żółty w tych terenach jest prawie niewidoczny. Nieznacznie udeptana świeża trawka świadczy o tym, że nikt się tu nie zapędza. Półtora kilometra dalej docieram do Gorzeszowskich Skałek, gdzie ludzi jak mrówków. Przy skałkach jest parking z grillem, ludzi SETKI, samochodów SETKI. 20 metrów dalej na szlaku w kierunku Olszyny nie ma już nikogo. Poza dwiema osobami niosącymi drewno z lasu na rozpałkę pod niedzielną kiełbachę. Przez Olszyny i Chełmsko Śląskie cisnę ponad 3 km asfaltem i w końcu wchodzę do lasu. Cisza, spokój. Ostatnie 5 km to przyjemny spacerek po pięknym lesie. Dostaję lekkiej głupawki i robię sobie „sweet focię na fejsa”. 🙂

Góry Krucze zaliczone, choć na pewno wrócę tam jeszcze w tereny mi nieznane (Dolina Miłości i czeska strona gór).

Dystans: 35 km ↗️ 1 075 m ↘️ 1 075 m

Traska: https://en.mapy.cz/s/nerocudoza

This slideshow requires JavaScript.