Poznałem wczoraj trochę zakapiorskich historii, wymoczyłem nogi w Czarnej i w mig poczułem bieszczadzki zew.
Dziś start chwilę po szóstej, zaczynam od dojścia do szlaku. Później śmigamy wygodną drogą o łagodnym nachyleniu. Mijamy retorty, z których prawdopodobnie paląc grilla na działaczce dorzucasz węgiel drzewny. 🥸 Idziemy granicą rezerwatu Hulskie, ponoć najdzikszego w Bieszczadach. Coś tam szeleszczą krzaki, ale ciśniemy ostro bez żadnych rewelacji. Dotarcie na Otryt strasznie się dłuży, ale doceniam, że cały czas idziemy zacienionym lasem, bo od ranka patelnia. Z lasu wynurza się wspaniałe miejsce z duszą – Chata Socjologa. Rozmawiam chwilkę z aktualnym chatarem. Kiedyś muszę tu wpaść na obczajkę prawdziwie ciemnego nieba. Schodzę do Dwernika, licząc na gastro-budkę. Niestety, zamknięte, więc prujemy asfaltem w pełnym słońcu. Zaczyna się dłuuugie podejście na Magurę Stuposiańską. Jakoś do marca obowiązywało obejście szlaku ze względu na wycinkę. Wciąż wiszą oznaczenia tego obejścia, a wiem, że szlak w swoim pierwotnym przebiegu jest rozorany i pełen błota. Decyduję się iść obejściem, co było dobrą decyzją (później zobaczyłem to błoto na szlaku), ale raczej nadprogramowo dorzucamy sobie i kilometrów i trochę do przewyższeń. Całe to wdrapywanie się na Magurę S. potrafi zdrowo umęczyć. Za szczytem mijam pierwszych od tygodnia turystów – to jakiś turnus/obóz wędrowny dzieciaków. Ostatnie kilka dni żyłem przeświadczeniem, że jak kogoś spotkam na szlaku to chyba rzucę mu się na szyję. Tu trochę nie było klimatu. 🫣 Pośród dorodnej buczyny schodzimy na Pszczeliny/Widełki, skąd lokalny bus zabiera nas do Ustrzyk Górnych na nocleg. Tu Leśka jutro cały dzień śpi i odpoczywa, a ja lecę sam w obręb parku narodowego, który „słynie” ze znaczka z przekreślonym psem.
Mam często opóźniony zapłon. Dopiero zaczęło do mnie docierać, że właśnie mam urlop, że to JEST świetny czas, że… Rok temu uduchowiałem swoją wędrówkę GSB na długo przed startem, nakręcając się piosenką turystyczną. Przed Szlakiem Karpackim bardziej żyłem obawami. Wczoraj wieczorem rozrusznik zaczął działać. Wystarczyło w Barze pod Otrytem usiąść pod głośnikiem i dać ponieść się melodiom Starego Dobrego. Prawdopodobnie trwa najdziksza przygoda mojego życia. Zamiast snuć teorię o krwiożerczych bestiach z lasu, lepiej oddać się radości wędrowania, czego ostatnio trochę mi brakowało. Niechaj szumi w głowie karpacki wiatr!


Dystans: 31 km / 226 km
↗️ 1427 m ↘️ 1269 m⌛7h15min
Kleszcze battle: Leśka – Paweł 4:0.
Piosenka dnia: „Zaszumiały cię powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy…” SDM.