A niech się gniotą w Tatrach, niech idą gęsiego na Śnieżkę. 😉 Taaaak, niszowe szlaki to jest to! Szczególnie w okresie majówki, kiedy wszyscy są wszędzie. Pobudka o 2:05 i kurs: stolica. Tamże przeboje czy wezmą mnie do autobusu z dwoma psami, ale po niełatwych bojach się udało i dojechalim. Start na starym ryneczku w Pułtusku oddał mi wiarę w to, że szlak istnieje (była kropka), bo jakieś 2 miesiące temu zniknął z mapy.cz, a mazowiecki PTTK nie odbiera telefonów. 🤔 Przeszliśmy Narew i jak wsiąknął nas las, tak mielił na swoich ścieżynach dobre 15 km. 😸 Jechałem na pewniaka, że ta przygoda będzie miała dużo wspólnego z wygodą, a leśne dukty będą przyjemne, szerokie i pozwalające tłuc kilometry maszynowo. Jakież było moje zdziwienie jak raz, drugi, trzeci (później przestałem liczyć) zdarzały się momenty żywcem wyjęte ze Niebieskiego Szlaku Karpackiego (gubienie się, krzaki i błotniste koleiny z Pogórza Przemyskiego, no heeeej!). Minąłem dwa rezerwaty, których granice trzymają się jak na rezerwaty przystało – powalone gałęzie, krzaczory, miód. W nich 180-letnie sosny wypychane przez liściaste, ale o tym opowiem Wam na YouTubcu za jakiś czas. 😎 Miejscowość Obryte okazała się wybawieniem z racji na otwarty sklepik. Obładowałem się pięcioma litrami wody, bo ta schodzi wyjątkowo szybko i pomknąłem polami, lasami ku leśnemu zaciszu, które – mam nadzieję – ukoi mnie do snu. Na razie leżę na psim kocyku pod namiotem, odganiam się od niszczących nerwy komarów (sorry Bros, ale Wasze obiecane 6h działania psikadła, to nawet nie jest 6 minut) i próbuję pisać tę relacyję. To be continued…
Dystans: 33,5 km ⌛7h52min