Drugi tydzień na szlaku rozpoczęliśmy w Dusznikach. W planie było przejście prawie całych Gór Stołowych. Trochę nerwów mieliśmy przechodząc przez Błędne Skały. Za nami już połowa całego dystansu…
Za Dusznikami malowniczo
Wyruszyłem o 6:20. Za Dusznikami pierwsze podejście. Patrzę, z góry leci na mnie jakiś mały piesio. Muszę trzymać Leśkę, ale okazuje się, że to znajomek Sławko wyszedł mi z pieskiem na spotkanie. Ale niespodzianka! Zawsze to raźniej, a przy okazji dowiaduję się co nieco o regionie. Zaczynają się rozległe łąki. Na jednej z nich ok. 300 metrów od nas pasą się sarny, na drugiej konie. Idziemy dosłownie 15 min od ruin Zamku Homole. Przy dzisiejszej długiej trasie nie chcę dokładać dodatkowych 30 min. Przed Grodczynem na szlaku jest ławeczka z kapitalnym widokiem na Góry Stołowe w tym na Błędne Skały. Siadamy na chwilę, kontemplujemy widoki. Zaczynamy podejście na Grodczyn, nasuwają się wspomnienia o Górach Kamiennych (hej, Waligóra, pamiętam o Tobie, skurczybyku). Na szczycie nie ma żadnej atrakcji poza wieża przekaźnikową.
Przez środek procesji
Najbliższa przełęcz to spotkanie Pana z Tychów, który idzie GSS z drugiej strony. Wygląda na szczęśliwego. Serdeczne pozdrowienie i każdy w swoją stronę. Po chwili żegnam się ze Sławkiem i zostajemy z Leśką sami. Przed Dańczowem jest odcinek, gdzie szlak wiedzie prywatnym pastwiskiem. Na wejściu furtka, a na wyjściu drabinka przez płot. Jest na dole dziura w płocie, więc tamtędy przeciska się Lesława. Tuż po minięciu znaku z napisem Kudowa Zdrój dostrzegamy pasące się owce. Po drugiej stronie trzy kozice. Kilkaset metrów dalej centralnie na ulicy jest procesja Bożego Ciała. Przeciskamy się między odświętnie ubranymi ludźmi. To chyba pierwsza taka uroczystość Leśki, ale nie czujemy się tam komfortowo. Ludziska chyba też trochę zdezorientowani naszą obecnością.
Za Kudową szlak leci trochę asfaltem. Wyprzedzam rodzinę, która pyta mnie jak długo jeszcze czerwony idzie drogą. Po 200 metrach jest już skręt na Błędne Skały. Życzymy sobie miłego dnia i każdy swoim tempem zaczyna marsz w górę.
Dzikie tłumy na Błędnych Skałach
Od Rozdroża pod Lelkową ludzi robi się naprawdę dużo. Wszyscy mnie puszczają, idę trochę szybciej, żeby jak najkrócej być wśród tłumów. Nie udaje się, bo dochodzę do bram Błędnych Skał. Nie ogarniam, że czerwony nie idzie tamtędy i ustawiam się w kolejkę. Po 20 minutach kupuję bilet wstępu i tempo marszu zaczyna się krystalizować na poziomie 5 metrów na minutę. Wąskimi skalnymi szczelinami spacerują SETKI turystów. W tych przeklętych szczelinach zahaczam wiele razy plecakiem i przecieram go sobie w kilku miejscach. Jestem leciutko wściekły. Wieczorem spróbuję przetarcia i dziury zalepić taśmą izolacyjną. Tłumy turystów sprawiają, że trochę tracę animusz. W Karłowie uzupełniam zapas wody i lecę dalej. Po kilku kilometrach wchodzę w rewiry Skalnych Grzybów. Potyrani docieramy do wiaty. Teraz jak to piszę siedzę pod wiatką, Leśka śpi mi na kolanie, a dookoła wiaty są dziesiątki ludzi. Rodziny z dziećmi, wózkami i zagubieni kolarze. Czekam aż wszyscy sobie pójdą, chciałbym choć na trochę zmrużyć tu dziś oczy.
Dystans: 35,5 km ↗️ 1103 m ↘️ 930 m
Czas: 9h10min
Morale: wpienione.
Piosenka dnia: „Panie Janie, Panie Janie…” – tak mi śpiewają dzieciaczki z tyłu wiaty. 🎶
Poprzednie wpisy z Głównego Szlaku Sudeckiego:
- GSS #7: dary lasu rozkminki i tropy wilka
- GSS #6: zakon Marii, błotne spa i kontuzja psa
- GSS #5: kocham łąki na 100%
- GSS #4: góry witajcie!
- GSS #3 – dzień ślimaka i dwie dychy znalezione na szlaku
- GSS #2: biwak na szlaku
- GSS #1 – po marzenia!