NSS – dziennik wyprawowy
D9: Kamienna Góra – Radomierz
Obserwujemy prognozy pogody i do niej staramy się dostosowywać dystanse. Miałem dziś w planie rekordowy wycisk, ale chmury, o których później, zadecydowały, że rekordu trasy nie będzie. Rekord nikomu niepotrzebny. 😎
Z Kamiennej Góry pośród malowniczych łąk dotarliśmy do Pisarzowic, a stamtąd z kolei zaczęliśmy swoje zmagania z Rudawami Janowickimi. Urzekł mnie cichy, mistyczny wręcz las na zboczach Jaworowej i Bukowej. Połączyliśmy się na chwilę z GSS-em, ale przy Rozdrożu pod Bobrzakiem szlak „robi” takiego fikołka, że schodzi do Czarnowa, tylko po to by po chwili znów piąć się do góry. Sama miejscowość bardzo z klimatem. Jej mieszkańcy mają swoje miejsce spotkań przy kręgu ogniskowym. Za Czarnowem przykrył nas gęsty cień rudawskich lasów. Przez szczyty Ostrej Małej i Skalnika przeszliśmy bez zatrzymania. Oczy nacieszyliśmy dopiero na Wołku. Nie ma co gadać, za sprawą wycinki na zboczu góra ta stała się topową miejscówką na biwak z widokami. Później gruchnęła na mnie wiadomość, że znajomy, który miał mnie dziś odwiedzić na szlaku, jednak się nie zjawi i kompletnie rozbiło mnie to psychicznie. Na kryzys najlepsze jedzenie, odbiliśmy od szlaku do Szwajcarki na mikro-krokieciki (ja) i kiełbachę (Leśka). Napełnili nam zbiorniki wodą i ruszyliśmy dalej. Na komórkę wleciał alert o wyładowaniach w okolicy, a za Trzcińskiem na łąkach rozegrał się chmurkowy spektakl – z jednej strony pomruki burzowe, z drugiej widoczna gołym okiem ściana deszczu, a my pomiędzy tym pędzący na złamanie karku do Radomierza. Zapukałem do drzwi agroturystyki Antonówka pod Dudziarzem. Miły gospodarz przyjął nas z szeroko rozpostartymi ramionami. Dostaliśmy wodę, bułeczkę smakową i nocleg w super cenie. Spękałem przed tą zmienną pogodą, bo mieliśmy spać pod wiatą, ale dla regeneracji Leśki, a mojego komfortu o wiele lepszy jest pewniejszy dach przy zapowiadanym załamaniu pogody.
↔️ 35 km / 291 km⌛7h44min
↗️ 1219 m ↘️ 1206 m