Noc nieprzespana, klimat spotkania w schronisku udzielił się niektórym turystom nad wyraz mocno. W głowie do teraz dźwięczą mi pieśni Maanamu. Swój SKS (Szlak Kurierów Solidarności) rano rozpocząłem od bólu w miednicy i wejścia na Śnieżnik. Na szczęście pogoda zlitowała się nade mną i nie musiałem wchodzić na blender. Widoczność na Śnieżniku na 10 metrów, ledwo dostrzegłem ten cud z dziedziny AGD. Zejście na Przełęcz Płoszczyna „umilało” błoto i śnieg, którego między choinkami leży jeszcze po kolanko. W końcu docieram z psiakami do prywatnego schroniska na Przełęczy Płoszczyna i… okazało się, że otwarte. Jako, że to szlak polsko-czechosłowackiej Solidarności, to nie wypadało nie skonsumować vynorneho smażonego sera i ichniejszego ležaka. Czas na dreptanie do góry. Na trasie spotykam W Jaśku pióra w Jaśku puch. Miła pogawędka o fast-hikingowych dokonaniach i dalej w drogę. Znam ten fragment szlaku, ale jedynie w zimowej odsłonie. Przy startującej w górach wiośnie las na Rudych Krzyżach robi w słonecznym blasku niesamowite wrażenie. A sam Rudawiec? Błoto, folklor i piknik. Na szczycie kupa ludzi (majówka, sic!) blokuje możliwość zrobienia zdjęcia z tabliczką szczytu – drugi raz tam byłem i drugi raz trafiłem na kolejkę do takiej foty. Zejście do Bielic i miliard ludzi. Tak na oko 8 na 10 piesków bez smyczy, niektóre Leśka najzwyczajniej wyjaśnia, bo lubi ustawić podbijających nieogarów po swojemu. Na Kowadle piknikowo, nawet nie próbuję zrobić fotki nazwy góry, przelatuję. Tu góry się uspokajają, nie ma już polskiej husarii, a jest czas na zadumę i wędrowną medytację. Znów nie czuję w sobie przekonania, że szlaki długodystansowe to jest to. Czasem pochłaniają bez reszty, czasem na nie psioczę – już dawno stwierdziłem u siebie dwubiegunowość. Nocleg zaplanowałem sobie w namiocie nieopodal źródła po czeskiej stronie. Źródło ultra-wydajne ratuje mocno tyłek, a miejscówka okazuje się kapitalna. Jest zadaszona ława i miejsce na ogień. Gdy oporządzam się z namiotem przybywają na miejsce ludzie, którzy też robią ten szlak, ale nie tak ściśle od kropki do kropki. Wyprzedzamy się co jakiś czas. Rano pokazałem im, gdzie mam zamiar spać i spodobało im się to miejsce. Po jakimś czasie rozpalamy ognicho i dołączają starsi państwo z Czech, którzy nocują pod tarpem, na igliwiu, tyvku i karimatkach. Jest klimacik.
Dystans: 26,8 km
↗️ 1014m ↘️ 1354 m ⌛8h10min