Główny Szlak Sudecki – dzień siódmy. Sporo rozmyślań i przemyśleń, czasem nieco dziwacznych. Na szlaku zobaczyliśmy też (prawdopodobnie) tropy wilka – niewątpliwy dar od lasu.
W końcu spotykam wędrowców z GSS-u
Z Jagodnej wyruszyłem o 6:35. Pierwsze dwa kilometry podprowadził mnie Sławek, ziomek, co mnie odwiedził i miło sobie porozmawialiśmy o Górach Bystrzyckich i wyprawach mniejszych lub większych. Sprawdziliśmy też nowy bieg szlaków, co to już nie wiodą od jakichś dwóch tygodni przez Spaloną, ale i tak lecą fajnymi leśnymi ostępami, gdzie mamy kontakt wzrokowy z pierwszą łanią. Chyba zwierzęta jeszcze się nie przyzwyczaiły, że od teraz częściej będą tu ludzie. Po chwili już zostaję sam, ale za mną podążają wędrowcy, którzy tej nocy spali w pokoju obok mojego. Jeden z nich też „robi” GSS. Puszczam ich przodem, mają niezłe tempo, ale co jakiś czas widzę ich plecy. Widzę też kolejny biały tyłek, który ucieka w krzaki.
Żyć z widokiem na góry
Po dłuższej wędrówce lasem dochodzę do Lasówki. No mili Państwo, tak to mógłbym żyć – lasy, łąki i widok na góry. Budują się tam nowe domostwa, skrycie ich domownikom życzę udanego żyćka w otoczeniu tak pięknej natury. W bajkowej scenerii przekraczam przecinającą GSS Drogę Zbłąkanych Wędrowców (nasza eksploracja tej drogi do znalezienia na YouTube LabTrekking). Dalej kilka kilometrów asfaltem przez las aż dochodzę do magicznego miejsca. Nigdy nie byłem w rezerwacie przyrody Torfowiska nad Zieleńcem. Las tutaj jakby zastygł w głębokiej ciszy. Wielbię oko powalonymi drzewami w różnej fazie rozkładu. Co rusz podmokłe tereny kontrastują z intensywną zielenią. Wszystko doprawia mocno rdzawy kolor wody. Natura pozostawiona sama sobie jest prześliczna.
Letnie pustki w Zieleńcu
Dochodzę do Zieleńca, znów drepczę po Autostradzie Sudeckiej. Trafiam na otwarty sklepik i pod nim robię sobie drugie śniadanie. Chwila odpoczynku i w dalszą drogę. Zieleniec zamiera latem, prawie nie ma tu życia. W końcu kończy się asfalt i zaczyna się błogie zejście Drogą Ku Szczęściu. Zaczynam rozmyślać, gdzie jest to szczęście. Czy byłby nim ten moment, w którym udałoby się dotrzeć do końcowej kropki w Świeradowie? A może ten moment jest teraz? Rozmyślając trafiam na trop, nieidący drogą, a przecinający ją w kierunku dzikiej doliny. Mam mocne przekonanie, że to tropy wilka (załączam zdjęcie, wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę). Natychmiastowe rozwiązanie: to jest to szczęście! Móc stąpać po ziemi, gdzie najdziksze w naszych regionach życie zostawia nam swoje ślady.
Leśka ciśnie dzielnie
Dochodzę do rancza, na którym jest wiatka i konie pasą się na rozległych łąkach pod lasem. SIELANKA! Nie znałem wcześniej Granicznej, trzeba tu wrócić. Dalej już tylko Duszniki-Zdrój. Przed niemal dwustu laty swoje pierwsze zagraniczne koncerty grał tu Fryderyk Chopin. Kwateruję się w Willa Scandia, gdzie kochają psy i Leśka jest potraktowana z najwyższą czułością. Dużo było Waszej troski o Lesławę po jej wczorajszej słabszej dyspozycji. Trzy razy już jej smarowałem opuszki Sudo-kremem i najwidoczniej pomogło. Dziś ciskała w terenie bardzo dzielnie. Oby podobnie było jutro, bo planowany jest trochę dłuższy dystans.