Tak długo, bo do siódmej, to się jeszcze na szlaku nie wylegiwałem. Ale taki był plan, bo za oknem deszcz, a dystans na dzisiaj króciutki. Śniadanko w bacówce przy akompaniamencie głosu Miry Kubasińskiej nastraja wybornie na resztę dnia. Zejście do Cisnej i przejście przez miejscowość przywołuje wspomnienia sprzed dwóch lat. Przechodzę obok legendarnej Siekierezady i pora na długie, wykańczające podejście na Jasła i Kruhliak alias Okrąglik. Skręt szlaku tuż za torami – Leśka staje i nie chce iść dalej. Ma już dosyć gór, dosyć szlajania się po lasach. Udało mi się ją namówić, że już naprawdę niewiele zostało… 😎 Podejście rozpoczęte – Rożki, Worwosoka: to tutaj pot leci strumieniami, a łydki mają ostre przepalenie. Później na szczęście jest wciąż pod górę, ale jakby łagodniej. W nocy znów była burza, las jest błotnisty i nie trudno o poślizg. Dodatkowo co i rusz jesteśmy w gęstej chmurze. ☁️ To się nazywa spacer z głową w chmurach. Koło Małego Jasła w pogodny dzień jest super widoczek, dziś jest mleko. Stoi tam dwóch chłopaków, śmiejemy się, że jest co podziwiać i kontemplować. 🤯 Na Okrągliku są jednak niewielkie przebitki widokowe na stronę słowacką. Kilkaset metrów dalej dołącza do mnie mój siostrzeniec, który wyszedł mi naprzeciwko na szlak. Razem już będziemy dreptać do końca. Na postoju dochodzi do nas jeszcze kolega, z którym wczoraj poznaliśmy się w bacówce i w trójkę wchodzimy na Fereczatą, gdzie zastajemy szczątkową ilość widoków, choć przejaśnia się coraz bardziej. Na szlaku spotykamy dziś jaszczurkę i dużą ilość fioletowych (❓) ślimaków z kosmosu. Tylko tutaj takie widziałem… Schodzimy do Smerka, gdzie kończy się dzisiejszy etap. Najbliższe dwa dni będą czasem radości poznawania kultowych bieszczadzkich połonin. Nigdy tu nie byłem, bo nie chcą tu turystów z psami…
Dzisiaj jest ostatni dzień na szlaku największej bohaterki GSB (w moim mniemaniu), LESŁAWY. Dalej już tylko Bieszczadzki Park Narodowy, którego nie mogę z nią przejść. Lesia będzie mogła już sobie wypoczywać w spokoju po trudach wielodniowej wędrówki, a ja postaram się odnaleźć finałową kropkę w Wołosatem. Piesku kochany, jesteś WIELKA! DZIĘKUJĘ za Twoją moc, siłę, miłość i najlepsze towarzystwo! Yyy, nie wiem po co to tutaj piszę, przecież wszystko to powiedziałem pieskowi w cztery oczy. Chyba po prostu chcę uwydatnić, że jest to jedyny znany mi piesek, który przeszedł GSS i GSB… Lesława I Wielka! 🦮


Dystans: 18 km / 460 km
↗️ 765 m ↘️ 826 m⌛5h19min
Morale: skoncentrowane.
Piosenka dnia: „Ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę (…)
Takie to miłe” (Zalew i jacyś tam kolesie).