Na szlaku meldujemy się o 6:45. Póki co, to nasze najwcześniejsze wyjście, które jutro trzeba pobić ze względu na rosnące temperatury. Sprawnie dostajemy się pod Fort VII Prałkowce, wchodzący w skład Twierdzy Przemyśl. Robię filmik, cykam zdjęcia, gadam do pieska i nagle spostrzegam, że 20 metrów ode mnie przed fortem pali się ognisko. Obok – zauważyłem dopiero po chwili – zakamuflowany siedzi typek rozbity z hamakiem, otoczony bujną zielenią. Ah, ci buszkraftowcy to się potrafią wtopić w otoczenie. Witam się tylko i się zawijam w dalszą drogę. Przy jednej z chat jest tajemniczo wyglądająca kapliczka ze św. Charbelem. Dalej lecimy zawijasami szlaku fortecznego na Wapielnicę. Utwardzona droga jest szeroka i wygodna, nie spotykam nikogo poza zającem i kozłem sarny. W pewnym momencie jednak niebieski idzie ciemnym lasem, gdzie jest trochę błota, ale przynajmniej nie palimy się w intensywnym słońcu. Góra Szybenica dostarcza wspaniałych widoków, choć zejście z niej bez ścieżki już nie jest takie wspaniałe. Lądujemy w ciernistych krzakach koło jakiegoś gospodarstwa, gdzie topię nogę po łydkę w jakichś mokradłach i wbijam się w krzak do pierwszej szlakowej krwi, hehe. Nowym biegiem szlaku omijamy Koniuszę, kierując się na Gruszową. Tej nie będę miłe wspominał – przy jednym z domów wylatują dwa duże, warczące na Leśkę psy. Lesława broniąc się walczy, ja macham kijami, bluzgam i drę mordę na pół wsi. Sytuacja mocno stresująca, ale żyjemy i jesteśmy cali. Za chwilę liczba inwektyw dramatycznie wzrasta – kilka razy szlak jest rozjechany przez ciężki sprzęt, przez co potworzyły się w lesie nowe odnogi. Ze trzy razy wchodzę w złą ścieżkę, wracam, nadrabiam drogi, wyklinam. Słabiutko oznaczone zejście do Huwnik, gdzie na jednym z domów trafiam na pochwalne banery z Andrzejem. 🫨 Ładuję pod sklepem baterię Ż z lokalną szlachtą. Krótka, sympatyczna pogawędka. Wszyscy tu żyją wyścigiem kolarskim, który zaraz tędy przejedzie. Przekraczam Wiar mocno chybotliwym i trochę dziurawym mostkiem, przenosząc Leśkę na rękach. Teraz tylko ostatnie podejście cud-miód-malina łąkami z pejzażowymi widoczkami. W Kalwarii Pacławskiej na zakręcie na kolarzy czekają dziesiątki odświętnie ubranych ludzi. Nad gawiedzią lata helikopter, a my, z całą ferią jakże naturalnych aromatów pakujemy się w ten pachnący tłum, żeby dojść na zapiekankę z budki i nasz super agro-nocleg.
Dystans: 27 km / 128 km
↗️ 789 m ↘️ 585 m⌛6h15min
Kleszcze battle: Leśka – Paweł 19:3