W przygranicznej, czeskiej Małej Upie całkiem niedawno powstał browarek o nazwie Pivovar Trautenberk. Szczyci się on tym, że został ulokowany na wysokości 1045 m n.p.m.
Nie jest to najwyżej ulokowany czeskich browar. Wyżej działa choćby Lućni Bouda, ale nie o wysokościowy wyścig tu chodzi, a o wszystko, to, co w piwie najważniejsze. Sami pracownicy browaru określają swój wyrób mianem „nebezpečně dobré pivo”. Sprawdziliśmy to…
Na dzień dobry, zaraz po wejściu, retoryczne pytanie: czy możemy wejść z psem? W Czechach z reguły to nie żaden problem, a wręcz miła, oczekiwana sytuacja. Piesio dostaje swoją miskę z wodą, a rodziny z dziećmi wewnątrz restauracji tylko się uśmiechają do futrzaka. Rzut oka na piwne menu, a tam: jasne, ciemne, rżnięte, APA i specjał w postaci IPA. No i pięknie! Nasze testy najlepiej przeszedł bursztynowy i moooocny India Pale Ale. Szkoda tylko, że serwowany sezonowo i jak dwa dni później zawitaliśmy do Trautenberku, to IPA już nie było. Najsłabszy punkt piwnego programu to raczej „rezane”, zbyt mocno uderzające karmelkowatością, przez co z lekka zamulające.
To, co w Trautenberku jest bardzo, ale to bardzo okej, to długo czynny sklep mieszczący się tuż przy głównym wejściu oraz jego asortyment. Koszulki, spodenki, kufle, piwne akcesoria, a przede wszystkim niesamowite PET butelki w kształcie granata z zawieszką. Przy zakupach dostajemy firmową torebkę + gazetkę w języku polskim do poczytania o browarze i okolicy. Pani obsługująca świetnie włada polszczyzną – ogromny plus.
Słowem podsumowania: wybierając się na narty (w Małej Upie jest od groma stoków narciarskich z wyciągami) czy też na spacerki po czeskiej, malowniczej stronie Karkonoszy, warto jest wskoczyć na piwko udanie zwieńczające dzień.
Soundtrack: I am the liquor – Sands of time.