Aj, aj, aj – jak my lubimy imprezy spod znaku Gold-DogTrekking. To zdecydowanie najlepszy cykl dogtrekkingowy w Polsce. Szkoda, że odbywa się jedynie dwa razy do roku.
Za każdym razem, gdy przychodzi mi napisać kilka słów o GDT, przywołuję sielankowy klimat tego wydarzenia. I tym razem – wzorem Wilkocina, gdzie nagradzane były przebrania za czerwonego kapturka – w miejscowości Czaple prym wiodła moda na jaskiniowców. Moje oko odnotowało jedynie przebranie na organizatorze – pozdrowienia dla Freda Flinstona. Ale taki temat imprezy nie był bezpodstawny. Czaple słyną z wyrobów kamieniarskich, a właśnie dyplom, który otrzymał każdy z uczestników był przygotowany z kamiennych płyt ważących bagatela 6 kg. Pomysłowość standardowo – 10/10!
XII GDT zapamiętamy też z cudownej jesiennej pogody i lekko zwodniczej mapy, która tylko miejscami nie pokrywała się z leśnymi drogami występującymi/niewystępującymi (niepotrzebne skreślić) w realu. W pamięci pozostanie też dość wymagające, ale dające też dużo satysfakcji podejście na śląską Fudżijamę, czyli Ostrzycę Proboszczowicką oraz ciekawa leśna trasa bez żadnego przetartego szlaku, a oznaczona za pomocą namalowanych krzyży na drzewach. No i finalnie na zawsze też zapamiętamy osiągnięty przez nas rezultat. Pierwszy raz udało nam się stanąć na najwyższym stopniu podium, co z psinką przyjęliśmy ze sporym zaskoczeniem.
Podsumowując, ta impreza powinna wyprzedawać się na pniu w dniu rozpoczęcia zapisów. Z racji limitu na 50 drużyn, ale też z racji na swojski, niesamowicie miły i pogodny klimat. I z racji docenienia trudu organizatorów – każda edycja jest w innym miejscu, więc i każdy teren wymaga wcześniejszego przygotowania. Brawo ekipa GDT i do zobaczenia wiosną…
Soundtrack: Son of Mars – Earthlings.