Ruszyliśmy na szlak przy siąpiącym deszczu. Za Konarzewem spotykamy zająca i to w sumie tyle jeśli chodzi o dzikie aspekty. Reszta dzisiejszego etapu to jakieś 85% asfaltów lub chodników. Rowerzyści byliby pewnie kontent, ale starałem się nie narzekać, bo kilometry uciekały w okamgnieniu. Jedna z głównych atrakcji to Rawicz, który szlak obchodzi niemal dookoła, serwując na koniec Stare Miasto z deptakiem, ratuszem i pomnikiem niedźwiedzia wyjętego z herbu miasta. Rozpogodziło się i cisnęliśmy poprzez wioski o przyjemnych nazwach Zawady, Ugoda (w jednej zawadiacy zapewne się wadzili, a w drugiej godzili) oraz Niedźwiadki. W Golejewku przeszliśmy przez ogrody wokół ogromnego Pałacu Czarneckich. Przykro patrzeć na popadanie w ruinę tak okazałego molocha. Dotarliśmy do Pakosławia, gdzie miałem chrapkę na normalny obiad, niestety trafiliśmy tam chyba za wcześnie. Udało się jednak zrobić zakupy i zaklepać nocleg w agroturystyce w Sowach, 2 km poza szlakiem. Raduję się z pewnego dachu nad głową, ma coś padać, a może i nawet grzmieć. Jutro ostatni dzień tej przyjemnej przygody, żeby zdążyć na święta do domu. 🧑🏿‍🎄

🐾 34 km / 111 km⌛7 h