NSS – dziennik wyprawowy
D8: Wałbrzych – Kamienna Góra
Śpiąc snem sprawiedliwego nie odnotowałem deszczu w nocy. Musiało jednak padać, bo przez cały wędrowny poranek zbieraliśmy wodę z liści i traw. Nad Wałbrzychem wznosi się Wzgórze Gedymina. Nie była to jednak nawet rozgrzewka przed daniem dnia, które miało dopiero się pojawić na naszej trasie. Najpierw przemknęliśmy przez kameralne Szczawno-Zdrój z urokliwym parkiem zdrojowym. Później już tylko my i ona: ściana na Chełmiec. Ależ to jest młócka! Achillesy rozgrzane do czerwoności chcą krzyczeć za Scooterem: „Fireee”. 🔥 Z okazji tego wejścia wymyśliłem nawet piosenkę, ale musicie na nią poczekać do momentu publikacji filmiku z tego odcinka trasy. Jakby było mało, to po zejściu z Chełmca znów pniemy się na kolejny stożek – Mniszek. Tu jednak było już spokojniej. Do czasu, bo poszliśmy za oznaczeniami na drzewach na szczyt Mniszka, gdzie postawili nową wiatę(!). Oznaczenia skończyły się jednak w pokrzywach, więc zeszliśmy do szlaku drugim zboczem góry, mimo iż aplikacje mapowe „mówiły”, że powinniśmy się wrócić i obejść Boreczną. Nic, przynajmniej przygody. Przeszliśmy przez Czarny Bór, gdzie słońce zaczęło już Leśce trochę doskwierać. Po wyjściu z lasu za Chojniakiem po raz pierwszy na tej wędrówce ujrzeliśmy królową Sudetów, jeszcze lekko przykrytą rudawskim pasmem. Ostatnie kilometry do Kamiennej Góry upłynęły po nawierzchni bitumicznej.
Pisałem Wam wczoraj o psiaku, który zagubił się w lesie na zboczu Klasztorzyska. Okazało się, że wrócił szczęśliwe do domu (właścicielka potwierdziła). Taki miły akcent naszej wędrówki.
↔️ 29 km / 256 km⌛7h
↗️ 1020 m ↘️ 983 m