NSS – dziennik wyprawowy
D11: Strzyżowiec – Kopaniec
Od samego rana atrakcje: najpierw most, co to miał być wysadzony w filmie z Tomem Cruisem, ale na szczęście pozostał na swoim miejscu, a później Zapora Pilchowicka, druga z największych w Polsce. Robiła wrażenie o poranku, tak jak i ścieżka wzdłuż Bobru, którą półtora miesiąca temu eksplorowaliśmy. Za elektrownią we Wrzeszczynie Leśkę zaczęła boleć tylna łapa. Dokładne przemycie i przegląd wykluczył obecność ciała obcego, ale robiliśmy częste przystanki, ewidentnie ją to bolało. Zatrzymaliśmy się na dłużej pod świerkiem i akurat mocno lunęło. Rozważałem przerwanie marszu w Rybnicy, odwiezienie Leśki i wrócenie samemu na szlak, ale daliśmy sobie szansę. Wciąż wierzyłem, że dzielna psinka to rozchodzi i się udało. Przestała kuleć, normalnie stawiała łapy, więc zaryzykowaliśmy dalszą wędrówkę. Albo to jakieś naciągnięcie, albo przeciążenie. Swoje do osłabienia może dodawać fakt, że przez ponad dobę nic nie jadła po rozwolnieniu. Strachu najadłem się co niemiara. Za Rybnicą i Wojcieszycami są tak widokowe tereny, że kopara opada. Nie było jednak ani nastroju (przez tą kontuzję psa), ani czasu (nad Karkonoszami opad konwekcyjny) na rozmiłowanie w Naturze. Wleźliśmy na Bobrowe Skały i błękitnym niebem przywitały nas ukochane Izerskie. Obok nas i za nami deszcz, a nad nami okienko pogodowe. Izerska Kraina Łagodności. Leśka potrzebuje częstszej/dłuższej regeneracji, więc złapałem nocleg pod dachem – Słodka Gruszka w Kopańcu. Wspaniałe miejsce, muszę tu wrócić na rodzinny wywczas.
PS. Z góry dzięki za wszystkie kciuki trzymane za Lesławę.


↔️ 28 km / 354 km⌛7h
↗️ 953 m ↘️ 648 m