Ciężki to był poranek. Odwiedził mnie Szymon, znajomek z dziedziny bushcraftu.🔥 Usiedliśmy wieczorem przy ognisku pod Zygmuntówką i poniosła nas atmosfera gór. Ognisko z widokiem na Szczeliniec Wielki wzbogaciliśmy o wspólne śpiewy z ludźmi z różnych zakątków kraju. Imprezę zakończyło wiadro wody wylane przez kierownika schroniska na ogień. I dobrze, trzeba znać umiar. Gdyby nie to, byłby jeszcze większy problem z pobudką.
Łatwiutko na Sowę
Koło 7:30 ruszyłem z Szymonem na Wielką Sowę. Zdobycie najwyższego szczytu Gór Sowich czerwonym od Koziego Siodła to kaszka z mleczkiem. Niezwykle łagodne wejście upływa na ciekawych rozmowach. Nie mamy za dużo wody, więc liczymy na Schronisko Sowa. Jesteśmy tam przed 9:00, zamknięte. Idziemy do Schroniska Orzeł, tam udaje mi się zjeść śniadanie i kupić wodę z automatu. Mój kompan koło Rzeczki odbija w niebieski i robi swoje kółko. Dalej przez piękniutkie łąki w Rzeczce ciśniemy już tylko z Leśką. Piesio mimo upalnej pogody bardzo dawał dzisiaj radę. Jestem z niej dumny. Lecimy przez zieloniutki las. Na Przełęczy Marcowej 30 sekund postoju na dużej wiatce. Niestety zrobił się tam trochę syf przy śmietniku. Poimy psa i w drogę. Leśka wykorzystuje dzisiaj każdą możliwą kałużę. Skwapliwie korzystamy też z każdego kawałka cienia.
Wyrównane rachunki
Zejście do Jedliny-Zdroju, a za nią w końcu góry przez duże G. Sudety Wałbrzyskie potrafią sprawić, że łydki człowiekowi płoną. Cudowny stan. 🥰 Zaczynam się zastanawiać jak wulkaniczny mistrz designu projektował te stożki. Miał rozmach. Podejście ścianą Wawrzyniaka, a później Jeleniec Mały (wcale taki mały nie jest) sprawiają, że czuję, że żyję. Tutaj wpadam w stan trudnej do wytłumaczenia euforii, która niesie mnie na Rogowiec. Zbaczamy ze szlaku i wyrownuję rachunki z tą górą. 3 miesiące temu uciekałem stamtąd, bo lodowe opiłki spadające z drzew waliły mi w dyńkę. Dziś tam wchodzę, dwa ogniska odpalone, widoki, jest pięknie. 🌄 Wracamy na czerwony i stan rozanielenia niesie nas na Turzec. Jeszcze chwila i docieram do Andrzejówki, gdzie od kiedy zmienili się tu właściciele, schronisko jest prowadzone z sercem do zwierząt. Z przyjemnością tu zanocujemy.
Dotarcie ze szlakiem
Dzisiaj rozkminiłem, że plecak zrósł mi się z plecami. W ogóle go nie czułem. Stał się integralną częścią mnie. Zaczynam mieć obawy o powrót do normalności. Czy po domu też będę z nim chodzić?
Czuję, że jednoczę się ze szlakiem. On jest mną, ja nim. Od jakichś 5. dni buty śmierdzą mi łajnem dzięki polom w Marianówku. Czuję, że śmierdzę potem, moje ciało pokrywa dość gęsta warstwa kurzu. Zawierzyłem całego siebie dla tego szlaku, oddałem się w całości. On mnie pochłonął, otoczył opieką i bezpiecznie prowadzi. Pojawiła się między nami chemia, którą próżno ubierać w słowa. Nie żałuję tutaj ani chwili. To jest przygoda, którą będę wspominał do ostatniego tchu swojej egzystencji. Chwilo trwaj!
Dystans: 29 km ↗️ 1294 m ↘️ 1238 m
Czas: 7h30min
Morale: zjednoczone.
Piosenka dnia: „She’s got it, yeah, babe, she’s got it”. 🎶