Wczoraj chwaliłem się wczesnym wstawaniem, a dziś przespałem budzik o 5:00. Na szlaku jesteśmy od 6:20. Zaraz za Rymanowem stoi tablica informująca o ryzyku spotkania niedźwiedzia. W związku z tym od rana idziemy śpiewająco: „kiedy byłem małym chłopcem, hej!”, SDM i szereg wymyślonych pioseneczek. Na Cerkwisku przez chwilę lekko się gubię. To pewnie przez wielką chmurę, która spowiła całe łąki. A właśnie, łąki nad Rymanowem to zjawisko przez duże Z. Ciśniemy trochę lasem i nagle znajdujemy się na wypasionej bazie namiotowej w Wisłoczku. Wiatki, rzeczka, sauna – no pełen luksus. Później przez Tarnawkę i Puławy Dolne i Górne jest droga asfaltowa. Kilometry tu uciekają w oka mgnieniu. Niestety od wczoraj Leśka znów ma problemy gastryczne. Jest przez chwilę zasięg, więc komunikuję się z naszym kochanym lekarzem pierwszego kontaktu. Przechodzimy między urokliwymi pastwiskami, gdzie mimo sporego słońca jest też przyjemny wiaterek. Zdobywamy górkę o nazwie Skibice i sporo kilometrów ciśniemy bukowym lasem. W pewnym momencie zza pleców słyszę: „cześć, ten piesek to Leśka!”. I tak moja psinka stała się światowej sławy celebrytką. Dwa chłopaki lecą szósty dzień GSB na rowerkach. Panowie, jeśli będziecie to czytać, to mega dzięki za pozytywną energię, którą dostałem od Was na kolejne kilometry. W dalszej części słyszę popiskiwania z krzaków, ale myślałem, że to ptaki. Okazało się, że to koźlaczek sarny leży w zaroślach 20 m od szlaku. Zrobiłem krótkie ujęcie do filmu i poszedłem stamtąd, by nie stresować maluszka i nie roznosić swojego arcy-zapachu. Leśne encyklopedie mądrze mówią: nie dotykamy, nie zabieramy (🙄) i nie zbliżamy się za bardzo do koźląt sarny. Podejście na Tokarnię jest super widokowe. Dostajemy jednak dość dużą porcję słońca. Możliwości widokowe pozwalają dostrzec nadchodzącą burzę. Dostaje też alerty o wyładowaniach w okolicy. Jakie to piękne jest, że mamy tylko 2 km do mety etapu. Lądujemy w chacie w Przybyszowie, gdzie zdążyłem rozmasować mięśnie Leśki na trawce i zaczyna się 2-godzinna burza z gradobiciem. Dach nad głową to cudowne uczucie. W chacie będzie spał też Adam z Krakowa, wędrujący frywolnie i bez planu pan, z którym gadam już kolejną godzinę i jest bardzo miło.
Dystans: 27 km / 400 km
↗️ 967 m ↘️ 876 m⌛6h20min
Morale: sraczkowe.
Piosenka dnia: „Wędrówką jedną życie jest człowieka (…)
To nic, to nic, to nic
Dopóki sił
Będę szedł, będę biegł
Nie dam się!” (ES/SDM).