Start o 7:10 z centrum Boguszowa-Gorców. Pierwsza dziś góra to Dzikowiec. Idziemy z pieśnią na ustach: „Heeej naprzód marsz! Proletaryat!”. Zdobywamy ją wcześnie rano – miła odmiana, bo nie ma tu żywej duszy. Jedynie na zejściu spotykam biegacza, który szybciej wbiega po tej stromiźnie niż ja schodzę. Sam Dzikowiec jest górą bardzo wdzięczną – co chwilę są jakieś prześwity z widokami. Następnie długie kilometry przemierzam naprawdę żwawo. Aż do najbliższej cywilizacji mam nawałnice pozytywnych myśli i wspomnień ze szlaku, jednocześnie trochę cieszę się, że dzisiaj już koniec. Od Unisławia Śląskiego omijam z dwóch stron moją „ulubioną” górkę – Stożek Wielki. W tym miejscu trasa staje się tak widokowa, że aż sam nie dowierzam, że może być tak pięknie. Że też nie znałem wcześniej tego odcinka, który wiedzie pomiędzy łąkami, łagodnymi pagórkami, świerkowymi zagajnikami, a to wszystko otaczają góry. Kolejne z miejsc, które wpisuję na (nieistniejącą) listę terenów idealnych. 🙂 Dalej szlak chwilkę idzie przez Sokołowsko, a następnie jest wzniesienie ku Andrzejówce. Jestem w schronisku 15 minut przed kuchnią obiadową, więc zamawiam śniadaniowe tosty. Kwadrans później lecę już ostatnie 8 km szlaku. Asfalt ciągnący się przez Rybnicę Leśną znam i nie ma się tu nad czym rozwodzić. Ostatnie podejście wzdłuż Kamionki i nieuchronnie zbliżam się do końca. Schodząc do Wałbrzycha podśpiewuję przeróżne pieśni i cieszę się, że psiaki podołały. Docieram do finalnej kropki na terenie Dworca Głównego PKP w Wałbrzychu i wciskam ją, nagrywając filmik. Pan stojący na przystanku obok dziwnie na mnie patrzy…
To była naprawdę udana majówka. Pogoda, widoki, nowe miejsca, przygoda. Szlak ten poukładał mi jedną wątpliwość w głowie i za to jestem mu bardzo wdzięczny.
Dzięki też dla Was, że chcieliście to czytać. 🙂 A teraz zapraszam na YouTube…

Dystans: 24,5 km / 115 km
↗️ 756 m ↘️ 849 m ⌛ 5h12min
Morale: energiczne.
Piosenka dnia: „Tylko wieczorem gdy król idzie spać / Dziad mierząc koronę czuje się tak / Jak by to było na miejscu króla stać / I tylko wora nie oddałby dziad” – Amanita Muscaria.