Ta trasa miała być swoistą wisienką na torcie całego wyjazdu. Tuptałem z niecierpliwością z nogi na nogę, że będę mógł drugi raz przejść kółko Pogorzelica-Mrzeżyno-Pogorzelica.
Pierwsza część spaceru to około 12 kilometrów niezwykle pustą, dziką plażą. Spacer boso brzegiem morza to cudowna relaksacja dla stóp. Tak odwykłem od niej, że już ten krótki dystans przyniósł dwa pęcherze. Nieważne to. Najważniejsze, że dane mi było włączyć „tryb samolotowy”, czyli szedłem plażą i dobre 50 minut nie minąłem nikogo. Niesamowite uczucie. To taka chwila, że pierwszych napotkanych ludzi pozdrawiasz już wędrownym „cześć”.
Część druga dreptania to już poezja lasu. Najpierw hop do Mrzeżyna na pizzę, by pozytywnie nastawić się na resztę trasy. Z nieba łał się żar, ale cudowny bór bażynowy będący rezerwatem dał łaskawe ukojenie. Jezu, jaki ten las tu jest piękny! I totalnie CICHY. Jakby zamarły. Co chwilę przystaję by choć trochę posłuchać tej ciszy. Staję i mam wrażenie, że wszystko staje ze mną i jakby obserwuje mnie, czeka na kolejny ruch. Jestem maniakiem tego lasu. Dopiero dobrych 7 kilometrów dalej spotykam pierwszych grzybiarzy. Bliżej Pogorzelicy las dalej jest wspaniały, urzekający i nie oddają tego zupełnie fotki z tego wpisu. Krajobraz psuje trochę ogromna konstrukcja nabrzeżna związana z inwestycją Baltic Pipe.
Jeśli nie znacie tych terenów, a kiedykolwiek będziecie w okolicy, to koniecznie sprawdźcie ten odcinek plaży i ten rewelacyjny LAS. Jednostka wojskowa zrobiła swoje – brak zejść do morza powoduje, że na tym terenie naprawdę można poobcować z Naturą.