Termin w okolicach długiej w tym roku majówki nie nastrajał pozytywnie. Wierzyłem jednak, że nie spotkam ludzi nad wodą, bo pogoda zapowiadała się bardzo zmiennie. Tak też było… Trochę burzy, deszczu, słońca, pięknego zachodu, ciepłej nocy pełnej żabich odgłosów i rześki poranek. Dodatkowo potestowałem „Free birda” z Browaru Milicz oraz IPA Samuraj z Kocoura. Na kolacje wjechały refleksje (he, he) i burgerki z tempehu. Leci do Was film…