Przed Wami druga część spaceru po browarach restauracyjnych w centralnej części Pragi. Z psem odwiedziliśmy następująco: U dvou koček, U Medvídků, Pražský most u Valšů, U Dobřenských, U Supa i Base Camp. Poniżej krótki opis każdego z browarków, a także druga część „produkcji filmowej”.
Ziołowa domieszka w morzu ležáków
* U dvou koček – W staromiejskiej części Pragi, tuż przy małym ryneczku mieści się typowa czeska gospoda, zachęcająca do picia na stojąco. Wiadomo, tak wchodzi najlepiej. Na kranach setup bardzo standardowy: svetle, tmave i polotmave, a w zakamarkach restauracji akurat czuć zapach charakterystyczny dla warzenia piwa.
* U Medvídků – ogromna, przeogromna kamienica, z zakrętami, dziedzińcem, kilkoma piętrami. A w środku? Na dzień dobry zamawiając piwo dostajesz Budweisera. Dopiero jak chcesz skosztować piwa z pivovaru, to korytarzami, przez kilka salek, po schodkach do małej salki, w której stoją za szybą beczki z otwartą fermentacją. Nieźle wyposażony sklepik i całkiem smaczne piwo z historią sięgającą 1466 roku. Plus to duża micha dla psa z wodą.
* Pražský most u Valšů – Knajpka jakby trochę na uboczu, przez co mniej zaludniona (może tak trafiliśmy). Z kija tylko jasne i ciemne, ale klimacik bardzo przyjemny, kameralny.
* U Dobřenských – Tutaj hit dnia, jeśli mowa o browarach. Piwa z ziołami! Leciutki ale (9 BLG), najlepszy Tripulus (14 BLG, treściwy, wyrazisty i ziołowy ale) oraz stoucik z szałwią. Miła atmosfera, uprzejma i skora do żartów obsługa. Z głośników dobiega sobie „live” Scorpionsów, na talerzu (a w zasadzie w słoiku) mega ostry ser w zalewie, no i genialne piwko. Nie boją się eksperymentować i naprawdę dobrze im to wychodzi. Must to be there – przy następnej wizycie w Pradze.
* U Supa – Ze względu na totalnie gwarny klimat i pana wygrywającego głośne melodyjki na harmonii miejsce raczej słabe na wizytę z psem. Piwo? Tylko jasne. 0,3l lub 0,5l. Klimat raczej głośnej Bawarii, nie dla nas.
Wszędzie dobrze, ale w pivotece najlepiej
* Base-Camp Pivní Galerie – Co za miejsce! Czaaad! Wchodzimy, a tu co? Witają nas cztery luźno biegające pieski, wesoło merdające ogonami. Każdy piesek biega gdzie chce, bawi się z innymi, słowem: psi raj. A dla człowieka? Niezliczona ilość witryn lodówkowych z regionalnymi i craftowymi piwami. Zero nalewaków, za to tysiące butelek. Cuda i topy topów z całego świata, Belgia, Anglia, USA. Wyluzowana atmosferka, ponoć czasem pan zza baru bierze gitarę i pogrywa swój bluesik. Pozdrowionka dla niezwykle sympatycznego Amerykanina z psiakiem, który osiadł 7 lat temu w Czechach! Miejscówka 10/10 i aż w szoku jestem, że nie widziałem takiego miejsca w PL.
Byliśmy też U Tří růží oraz tuż obok Loď Pivovar, ale do pierwszego nie weszliśmy, bo nie mieliśmy rezerwacji (nie było także piw butelkowych), a do drugiego nie zachodziliśmy, bo chcieliśmy jeszcze w miarę zdążyć do rewelacyjnego i wyżej opisanego Base Campu.
Soundtrack: Ciolkowska – Aspera/Astra.